Rozdział Zazdrość Przemka
Przemysław pojawił się niezapowiedziany
około godziny pierwszej nad ranem. Usiadł przy stoliku z butelką piwa i
pozornie obojętnym wyrazem twarzy. Patrzył przed siebie, sącząc wolno trunek
niczym niewzruszony. Jednak co pewien czas – zerkał zazdrośnie na żonę, która
tańczyła nieświadoma jego obecności.
Nie zamierzałam przeszkadzać w uknutej
intrydze. Zadziałałam wbrew solidarności jajników, ale w dobrej wierze.
Zazdrość wpływała czasem zbawiennie na temperaturę związku. Kobieta dowiadywała
się, że mężczyźnie zależało na niej i pozbywała się wątpliwości, co do siły
jego uczuć. Dlatego nie interweniowałam. Pozwoliłam na spontaniczny bieg spraw.
Śmiałam się w myślach z przypuszczalnych
reakcji.
„Zaraz będą jaja”.
„A ha… ha!”
„Lada moment odegra się komedia”.
„Ciekawe, kiedy dziewczyny się
zorientują, że mają opiekuna”.
Przemek rzucał dłuższe spojrzenia.
„O! Już coś wyczuwają”.
Po chwili stanęły, jak sparaliżowane.
Agata rozwarła usta ze zdumienia i
powiedziała:
- O?! Patrz?! Przemek! Ja cię!
Podeszła w mgnieniu oka i rzekła z
pretensją w głosie:
- To tak nas pilnujesz?!
Nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
Odpowiedziałam z chichotem w głosie:
- Przed mężem nie muszę. Przecież nie
robiłaś nic złego. A ha… ha! - Ale wykręcił ci numer, co?
- No. Odpowiedziała z przejęciem w
głosie.
- Nie spodziewałam się.
- Zazdrosny. Odparłam. - To znaczy, że
kocha.
- Idę z nim porozmawiać. Powiedziała
spokojnie. - Pewnie musimy już wracać.
- Może nie. Odpowiedziałam. - Idź i
sprawdź sytuację.
Agata za moment powróciła z wytycznymi,
że za pół godziny wracamy do hotelu.
Gdy nadeszła godzina W – wyjście,
poprosiłam Agatę, aby załatwiła wydłużenie zabawy o jedną godzinę. Przemysław
zgodził się jedynie na trzydzieści minut.
Tuż po godzinie drugiej zmierzałyśmy
grzecznie do hotelu. Agata szła wolno. Kulała pojękując, i krzywiąc twarz.
Bolał ją duży palec u prawej nogi, który Dorota poturbowała w sobotni wieczór obcasem pantofla. Pomimo dotkliwego
dyskomfortu, dzielnie radziła sobie z bólem i pokonywaniem drogi do hotelu. Wędrowałam tuż obok niej, by służyć pomocą w razie potrzeby.
Przemysław szedł opodal za nami.
- O?! Jakie przyjaciółeczki!
Wypowiedziała Agata z przekąsem w głosie. - Kto by pomyślał!
Spoglądała w dal zazdrośnie.
Dorota z Marzeną kroczyły radośnie po
chodniku, trzymając się za dłonie. Nie zwracały uwagi na resztę ekipy, która
pozostała w tyle.... - koniec fragmentu.
Komentarze
Prześlij komentarz